Nowy numer 13/2024 Archiwum

Jak chorować, to tylko na wiosnę

Lepiej teraz nie chorować. Bo szpitalom kończą się finansowe limity i im bliżej do sylwestra, tym trudniej o przyjęcie na większość oddziałów.

Dyrektorzy szpitali stoją dziś przed wyborem: mogą przyjmować wszystkich chętnych pacjentów i ryzykować zapaść finansową, bo Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłaci za leczenie ponad określone kontraktem limity. Mogą też dostosowywać przyjęcia pacjentów do tychże kontraktów, co jest wygodniejsze dla szpitala, ale oznacza kłopoty dla pacjentów. Jak łatwo się domyślić, powszechne jest rozwiązanie drugie. – Kolejki są właściwie we wszystkich szpitalach – potwierdza Anna Czech, prezes Małopolskiego Związku Pracodawców Zakładów Opieki Zdrowotnej.

Grunt to się dostosować
Na co dzień dyrektor Anna Czech kieruje Szpitalem Wojewódzkim św. Łukasza w Tarnowie. To duża, publiczna placówka. – W zeszłym roku wiadomo było, że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie płacił za nadwykonania – wspomina dyr. Czech. Kierowany przez nią szpital postanowił na tym zarobić. Lekarze pracowali więcej, a już po wszystkim fundusz za to zapłacił. – W tym roku wiadomo było, że fundusz za nadwykonania płacić nie będzie, więc zwinęliśmy to wszystko – przyznaje dyr. Czech. Z brakiem chętnych do leczenia tarnowski szpital nie ma kłopotów. Problemem jest raczej nadmiar pacjentów. Gdyby natychmiast obsługiwać wszystkich chętnych, placówka wpadłaby w problemy finansowe, bo NFZ nie zapłaciłby za leczenie wszystkich. Dlatego na większości oddziałów powstały kolejki. Najdłużej czeka się na okulistyce na operacje zaćmy. Według danych z sierpnia, pacjenci z zaćmą w stanie pilnym czekają 188 dni, a w stanie stabilnym – 426 dni. Długie kolejki są także na ortopedii i neurochirurgii. Ogonki tworzą się na prawie wszystkich oddziałach.

Nieogłoszony strajk
Nie jest to tylko problem tarnowskiego szpitala. Na przykład, w szpitalu w Kołobrzegu też są kolejki pacjentów, a i tak wartość nadwykonania kontraktu z NFZ sięgnęła w połowie listopada ok. 5 mln zł.
Szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dr Krzysztof Bukiel nazywa tę sytuację strajkiem szpitali. Jego zdaniem, sytuacja jest nawet gorsza od tej, jaka miała miejsce podczas strajku lekarzy w 2007 roku, bo wtedy szpitale strajkowały, ale przyjmowały pacjentów w stanie zagrażającym życiu.
– Trudno bagatelizować sytuację, ale w tym roku w NFZ jest znacznie więcej pieniędzy niż w latach ubiegłych – mówi Andrzej Troszyński z biura prasowego NFZ. I wylicza: w 2007 roku NFZ miał do dyspozycji 41 mld zł, w 2008 roku – 50,8 mld zł, w tym roku jest to już 57,3 mld zł. Na leczenie szpitalne w roku 2007 przeznaczone było 18,6 mld zł, w roku 2008 – 24,9 mln zł, a w roku 2009 – 25,9 mld zł.
Można to rozumieć w ten sposób, że skoro pieniędzy w systemie jest więcej, to problemy biorą się ze złego gospodarowania nimi w szpitalach. Nie można tego wykluczyć – z pewnością są placówki, które są zarządzane lepiej i takie, w których jest pod tym względem gorzej. Jednak z punktu widzenia pacjenta system ochrony zdrowia nie zaspokaja potrzeb. A odpowiedź na pytanie, gdzie w tym systemie trzeba coś poprawić, to już sprawa specjalistów. Co oni na to?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy