Nowy numer 13/2024 Archiwum

Metoda Grossa

Jan T. Gross zdobył sławę, pieniądze i prestiż, przekonując świat, że Polacy nie tylko pomagali Niemcom w organizacji zagłady Żydów, ale także na tym dobrze zarobili. Wkrótce wyjdzie jego nowa książka.

Książka „Sąsiedzi”, o wymordowaniu w lipcu 1941 r. Żydów z Jedwabnego, oraz „Strach”, o pogromie kieleckim w lipcu 1946 r., stały się światowymi bestsellerami i weszły do kanonu literatury o Zagładzie. Wkrótce wydawnictwo „Znak” opublikuje kolejną książkę Grossa pt. „Złote żniwa”, sugerującą, że Polacy nie tylko masowo kolaborowali z okupantami, ale po wojnie, jak hieny, rzucili się rozkopywać groby Żydów w poszukiwaniu złota i innych precjozów. Nie znam książki, a tylko jej tezy omawiane w mediach, więc nie podejmuję z nią polemiki. Chciałbym jedynie przypomnieć unikatowe cechy warsztatu naukowego Grossa.

Stronniczość i generalizacja
Podstawowymi cechami pisarstwa Grossa, które udaje, że spełnia kryteria stawiane pracom historycznym, są stronniczość i generalizacja. Nawet jeden z bardzo sprzyjających Grossowi recenzentów zauważył, że jego twórczość cechuje „naddatek interpretacji, wzmocnienie twierdzeń i rozszerzenie ich zakresu odniesienia ponad to, co ewidentnie udokumentowano”. W praktyce zaś sprowadza się do tego, że na podstawie jednostkowych, wyrwanych z szerszego kontekstu historycznego faktów buduje narrację pełną kategorycznych sądów, odnoszących się nie tylko do opisywanych zdarzeń, ale całego kraju i narodu.

Ze źródeł wyciąga jedynie informacje, które są dla niego wygodne, inne odrzuca. Tę metodę zastosował w „Sąsiadach” – książkę oparł głównie na relacji Szmula Wasersztajna, świadka wydarzeń w Jedwabnem, pomijając informacje z dokumentów zgromadzonych w czasie procesu, jaki w tej sprawie toczył się przed Sądem Okręgowym w Łomży w 1949 r., albo korzystając z nich bardzo wybiórczo. Dopiero gdy inni historycy sięgnęli do relacji Wasersztajna, okazało się, że została spisana w dwóch wersjach, przy czym każda z nich w istotny sposób różni się w szczegółach. Wasersztajn ocalał, ponieważ ukryło go wówczas polskie małżeństwo w Jedwabnem. Niewiele widział, choć opisuje różne wydarzenia, jakby był ich świadkiem. W rzeczywistości nie jest to jednak relacja świadka, ale także zapis tego, co usłyszał po latach. Gross wybrał z niej najbardziej dramatyczne opisy, bez próby weryfikacji, podkreślając, że to relacja naocznego świadka.

Wszyscy zeznający w tej sprawie mieszkańcy Jedwabnego mówili o sprawczej roli Niemców w czasie przygotowań do zbrodni w lipcu 1941 r., różnice były jedynie co do ich liczby. To, co było oczywiste dla wszystkich świadków wydarzeń, zostało całkowicie zlekceważone przez Grossa, m.in. zeznania kucharki gotującej tego dnia dla Niemców i twierdzącej, że było ich kilkudziesięciu. Gross ufa natomiast relacjom żydowskich świadków, których w ogóle tego dnia w Jedwabnem nie było, twierdzących, że Niemców nie widzieli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy