Nowy numer 13/2024 Archiwum

Nie mogliśmy stać z boku

Ks. Marek Gancarczyk zeznawał przed sądem w sprawie, jaką „Gościowi Niedzielnemu” wytoczyła Alicja Tysiąc. Wyrok zostanie ogłoszony 23 września.

Była to trzecia rozprawa w tym procesie. Alicja Tysiąc oskarża GN i Archidiecezję Katowicką o naruszenie jej dóbr osobistych. Domaga się opublikowania przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości 50 tys. zł „za szkody moralne spowodowane naruszeniem dóbr osobistych w postaci czci, dobrego imienia oraz prywatności”.

Taka jest nasza opinia
Przed sądem ks. Gancarczyk wyjaśniał intencje, jakie przyświecały redakcji, kiedy publikowała teksty będące przedmiotem postępowania. Podkreślał, że w czasie, gdy w „Gościu Niedzielnym” pojawiły się publikacje na temat wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, sprawa Alicji Tysiąc była głośno dyskutowana we wszystkich mediach. „Jako tygodnik katolicki nie mogliśmy pozostać z boku tej dyskusji” – tłumaczył. Zwracał uwagę, że formułowane w GN opinie i oceny stanowiły wyłącznie komentarz do powszechnie znanych faktów.

Byłoby niezrozumiałe, gdyby tygodnik katolicki nie wziął udziału w dyskusji na temat tak wrażliwy moralnie, jakim jest aborcja, czyli próba zabicia nienarodzonego dziecka. Powiedział wyraźnie, że wyrok Trybunału w Strasburgu był dla niego szokiem. „Państwo polskie zobowiązane zostało do wypłaty odszkodowania za to, że jakaś osoba nie mogła dokonać aborcji, czyli zabić swojego dziecka” – stwierdził. Dodał, że teksty zamieszczone w GN wyrażały wyłącznie jego oraz poszczególnych autorów pogląd w tej kwestii. Nie ujawniały nowych faktów, które wcześniej nie byłyby znane opinii publicznej. Pytany, czy dzisiaj gotów byłby opublikować te teksty, odpowiedział, że nawet mając świadomość wszystkich konsekwencji, jakie poniósł on oraz GN, skierowałby je do druku.

Dlaczego o niej pisaliśmy?
Z wypowiedzi ks. Gancarczyka jasno wynikało, że nasza redakcja nigdy nie sformułowałaby stanowczych ocen postępowania A. Tysiąc, gdyby kwestia ta nie stała się przedmiotem ważnej publicznej debaty, a ona sama dobrowolnie nie zaakceptowałaby roli wizerunku agresywnej kampanii proaborcyjnej. Nigdy na łamach GN nie pisaliśmy z imienia i nazwiska o żadnej kobiecie, która zdecydowała się na aborcję. W naszej publicystyce na ten temat zawsze podkreślaliśmy, że za tę dramatyczną decyzję kobiety zawsze odpowiada znacznie szerszy krąg osób, z ojcem dziecka przede wszystkim. Pisaliśmy o profilaktyce, nikogo nie potępialiśmy. Dopóki próba dokonania przez A. Tysiąc aborcji była jej prywatną sprawą, nie pisaliśmy o tym. Jej sprawa, a nie osoba, stała się przedmiotem naszego zainteresowania dopiero wtedy, gdy w 2007 r. uzyskała korzystny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy