Nowy numer 13/2024 Archiwum

Na granicy dobra i zła

Współczesny świat takiej tragedii do tej pory nie oglądał. 10 kwietnia o godzinie 8.56 czasu polskiego w zamglonym lesie pod Smoleńskiem rozbił się polski samolot. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga samolotu. Wśród nich Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.

Ponadto ministrowie i wiceministrowie, wysocy urzędnicy państwowi, marszałkowie Sejmu i Senatu, posłowie i senatorowie, najwyżsi dowódcy wszystkich rodzajów wojsk, duchowni trzech wyznań, przedstawiciele Rodzin Katyńskich, oficerowie Biura Ochrony Rządu, cała załoga samolotu, wybitni Polacy. Razem 96 osób. Tragedia dotknęła w pierwszej kolejności rodziny zabitych w katastrofie. Kierujemy ku nim nasze wyrazy współczucia, modlitwy i pociechy biorącej się z wiary w Jezusa zmartwychwstałego. Wasi ojcowie i matki, mężowie i żony nie umarli na wieki. Odpoczywają w pokoju. Ale cierpi też nasza ojczyzna, Polska. Po raz kolejny straciła swoich wybitnych synów i córki. I to w okolicznościach tak dramatycznych i głęboko symbolicznych, że trudno uciec od pytania o znaczenie tej katastrofy. W tej tragedii wszystko jest symboliczne – miejsce, czas, okoliczności. Katastrofa lotnicza wydarzyła się w okolicach Katynia. Rządowy Tu-154 latał z polskimi władzami po całym świecie, często z kłopotami technicznymi. A roztrzaskał się właśnie pod Katyniem. Nie gdzieś na Bliskim Wschodzie czy w dalekiej Japonii. W miejscach bez szczególnego znaczenia dla polskiej historii. Ale tam, gdzie 70 lat temu funkcjonariusze NKWD zabili 4400 polskich jeńców wojennych. Do wypadku doszło w wigilię święta Bożego Miłosierdzia. W ten sam liturgicznie dzień pięć lat temu zmarł Jan Paweł II. Dlaczego na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej z udziałem Prezydenta wybrano akurat sobotę, a nie na przykład piątek, jeden Bóg raczy wiedzieć.

Delegacja z Prezydentem na czele leciała oddać hołd polskim oficerom, którzy w Katyniu oddali życie za ojczyznę. Zbrodnia ta w zamyśle komunistów nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego. Wśród zabitych w katastrofie było kilkadziesiąt osób, które sporą część swojego życia poświęciły ratowaniu pamięci o zbrodni katyńskiej. Sam prezydent Lech Kaczyński, ale także Janusz Kurtyka, Andrzej Przewoźnik, Janusz Krupski, Tomasz Merta, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski czy wreszcie przedstawiciele Rodzin Katyńskich. Ich śmierć jest ceną za pamięć o Katyniu. Czy z tego tragicznego wydarzenia zrodzi się jakieś dobro? Chrześcijaństwo daje nadzieję na pozytywną odpowiedź. Zmartwychwstanie nastąpiło po krzyżu. Zresztą niektóre dobre owoce widać już teraz. Zbrodni katyńskiej nikt już nie ukryje, ani w Polsce, ani w Rosji, ani na świecie. W tych dniach miliony Rosjan być może pierwszy raz w życiu usłyszały słowo „Katyń”, a w filmie Wajdy, który został pokazany w rosyjskiej telewizji, mogły zobaczyć swoich rodaków strzelających w tył głowy polskim oficerom.

To, co miało być zakryte, zostało rozgłoszone na dachach. Rosjanie otrzymali szansę na konfrontację ze swoją trudną historią. Jeżeli z niej skorzystają, wyjdzie im to na dobre. Rosja jak broniła swoich mocarstwowych interesów, tak nadal będzie to robić. Ale jednocześnie została chyba złamana jakaś psychologiczna bariera wrogości. Paradoksalnie ta tragedia otworzyła drogę do pojednania. Rozpoczęte niedawno rozmowy o pojednaniu prowadzone przez Kościół katolicki w Polsce i rosyjską Cerkiew prawosławną mają wielką szansę na powodzenie. A w Polsce? Od kilku dni wszyscy mówią o sobie dobrze. Niezwykłego wprost uznania doczekał się Lech Kaczyński. Wcześniej obwiniany za całe zło świata, w jednym momencie stał się bohaterem. I słusznie, był dobrym prezydentem. Prawdziwym mężem stanu. Ogromną wartością jest też gigantyczna modlitwa, która przelała się przez nasze kościoły i place miast. A szczera modlitwa nigdy nie idzie na marne. I to, co szczególnie mnie ucieszyło – wezwanie do modlitwy w ustach dziennikarzy. Ostatni raz słyszeliśmy to 5 lat temu. Przy tej okazji warto zauważyć, jak dobrze, że potrafimy się modlić. Co byśmy robili nad trumnami zmarłych bez modlitwy, bez wiary w życie wieczne?
I najważniejsze pytanie: jak długo przetrwa dobro zrodzone w ostatnich dniach? To już zależy od każdego człowieka. Bo granica między dobrem a złem nie przebiega przez Krakowskie Przedmieście, ale przez serce człowieka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy