Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Dlaczego zginął?

W tym porwaniu mogło wcale nie chodzić o okup - uważa znany ekspert kryminologii i kryminalistyki prof. Brunon Hołyst.

Olewnik mógł być wolny po dwóch, trzech dniach – uważa profesor, nie szczędząc ostrych słów pod adresem policji i prokuratury. Jego zdaniem, organa ścigania nie wykorzystały dostępnych dowodów, lansowały natomiast wersję o samouprowadzeniu i ukrywaniu się Krzysztofa Olewnika m.in. w Berlinie. – Jak człowiek zamożny może sam siebie uprowadzić!? To kryminalistyczna fikcja! – śmieje się prof. Hołyst, który wiedzę o tej sprawie czerpał z kilkakrotnych rozmów spotkania z rodziną Krzysztofa Olewnika.
Profesora zastanawia przede wszystkim to, że młody biznesmen był więziony aż dwa lata, porywacze nie od razu zgłosili żądanie okupu, a następnie umawiali się na przekazanie okupu, ale go nie podejmowali. To absolutna rzadkość. Jak mówi ekspert, we Włoszech zdarzyło się, że osoba uprowadzona odzyskała wolność po 4 latach. Ale to sytuacja wyjątkowa. Zdaniem prof. Hołysta, przyczyna porwania mogła być zupełnie inna, biznesowa. Według przekazanych przez niego informacji, ojciec Włodzimierz Olewnik krótko przed uprowadzeniem miał mieć już przyznany kredyt na działalność gospodarczą. Potem okazało się, że tego kredytu jednak nie dostanie. – Być może ktoś chciał być współwłaścicielem tego interesu, może konkurencja chciała go wykończyć – mówi prof. Hołyst. Podkreśla przy tym, że w każdym razie jest to najbardziej zagadkowa sprawa w polskiej kryminalistyce.

Porwanie i mord
Przypomnijmy podstawowe fakty. Krzysztof Olewnik miał w chwili porwania 25 lat. Był synem potentata branży mięsnej z Mazowsza. Napadu dokonano w nocy z 26 na 27 października 2001 r. w jego domu w Świerczynku k. Drobina. Dwa dni później zadzwonił telefon. Porwany przerażonym głosem przeczytał napisany mu tekst z żądaniem okupu. To, co działo się przez kolejne dwa lata, aż trudno sobie wyobrazić. Olewnik przetrzymywany był głównie w betonowej studni. Porywacze raz po raz umawiali się na przekazanie okupu, ale go nie podejmowali. Zrobili to dopiero w lipcu 2003 r. Było to 300 tys. euro. Krzysztof jednak nie wrócił do domu. Pięć lat po uprowadzeniu w miejscowości Różan śledczy znaleźli ciało porwanego mężczyzny. Miejsce ukrycia zwłok wskazał jeden ze sprawców mordu na Krzysztofie Olewniku, Sławomier Kościuk. 31 marca bieżącego roku Sąd Okręgowy w Płocku skazał na dożywocie dwóch zabójców Krzysztofa Olewnika: Sławomira Kościuka i Roberta Pazika. Kary od 1 roku do 15 lat wiezienia otrzymało osiem innych osób, które brały udział w porwaniu i przetrzymywaniu Krzysztofa Olewnika. Jeden oskarżony został uwolniony od zarzutów. Cóż, jest wyrok, są sprawcy – niby wszystko jest jasne. Ale nie do końca.

Zaniedbania
Wątpliwości budzi przede wszystkim sposób prowadzenia tej sprawy przez policję. Olsztyńska Prokura-tura Okręgowa już przed rokiem sporządziła raport, wskazujący na wiele nieprawidłowości w prowadzeniu śledztwa. Rzecznik tej prokuratury, Mieczysław Orzechowski, nie chce mówić o zawartości tego kilkunastostronicowego raportu, ale przyznaje, że jego treść stała się już tajemnicą poliszynela. „Gazeta Wyborcza” opublikowała listę 13 zarzutów pod adresem prowadzących tę sprawę. Miały to być m.in: ujawnienie niektórych dowodów dopiero po czterech latach od daty ich zgromadzenia, podejmowanie wątków drugo-, a nawet trzeciorzędnych, gdy sprawa zbliżała się do punktu kulminacyjnego, a zebrane dowody wskazywały na bezpośrednich sprawców, zaniedbania w ustaleniach osobowych w związku z danymi otrzymanymi od operatorów komórkowych. Według „Gazety Wyborczej”, dopiero po 17 miesiącach policjanci uzyskali odczyty połączeń telefonu stacjonarnego, na który po porwaniu zadzwonili jego sprawcy. Niedopuszczalne było też zaniedbanie monitorowania telefonu sprawców przy przekazaniu okupu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy