Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nasz obowiązek

Naszym obowiązkiem jest nazywanie rzeczy po imieniu, nawet gdyby za to groziły nam konsekwencje karne.

W październiku 2007 r. ks. Marek Gancarczyk, komentując wyrok trybunału w Strasburgu w sprawie pani Alicji Tysiąc, napisał, że otrzymała 25 tys. euro odszkodowania za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Zdanie to prawdziwie opisuje istotę wyroku, poprzedzające go wydarzenia oraz jego następstwa. Za napisanie tych słów nasz redaktor naczelny stanie przed sądem w Katowicach, pozwany o naruszenie dóbr osobistych Alicji Tysiąc. Dla porządku przypomnijmy najważniejsze fakty w tej sprawie.

Okuliści zaprzeczają
W 2000 r. Alicja Tysiąc, samotna matka dwójki dzieci, zaszła po raz kolejny w ciążę. W tym czasie cierpiała na poważną wadę wzroku, odklejała się jej siatkówka. Choroba ta może doprowadzić nawet do ślepoty, na przykład z powodu zwiększonego wysiłku fizycznego. Pod tym pretekstem zażądała aborcji. Alicja Tysiąc, a właściwie działający wokół niej prawnicy we wszystkich dokumentach podkreślają, że w tym przypadku chodziło tylko o możliwość skorzystania z obowiązującego prawa. Jak wiadomo, polskie ustawodawstwo w wyjątkowych sytuacjach, na przykład gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki, zezwala na aborcję. Tylko aby była możliwość skorzystania z tego prawa, konieczna jest opinia lekarza. Skrzętnie ukrywany jest fakt, że takiej opinii w przypadku Alicji Tysiąc, po dokładnej diagnozie, ostatecznie jednak nie wydano. W skierowanym przeciwko ks. Gancarczykowi pozwie napisano nieprawdę, że okuliści mieli rzekomo wskazać, że ciąża i poród stanowią dla Alicji Tysiąc zagrożenie z uwagi na zmiany patologiczne siatkówki oka. Nie tylko że nie ma takiego orzeczenia, ale istnieje wręcz przeciwne, że ciąża w żaden sposób nie miała wpływu na dalszy przebieg jej choroby.

Skierowanie do aborcji dał Alicji Tysiąc jej lekarz rodzinny, internista, który w żadnej mierze nie mógł być kompetentny przy orzekaniu o tak szczegółowej kwestii. Dysponując tym zaświadczeniem, Alicja Tysiąc zgłosiła się do kliniki w Warszawie, gdzie miano dokonać aborcji. Przyjął ją wybitny ginekolog, prof. Romuald Dębski, który – dodajmy – nie identyfikuje się z ruchem obrońców życia, a w jego klinice dokonywane są aborcje. W wyniku konsultacji stwierdził jednak, że pogarszanie się wzroku Alicji Tysiąc jest konsekwencją jej choroby i następowałoby bez względu na to, czy rodziłaby dzieci, czy nie. Dwie pierwsze ciąże, rozwiązane za pomocą cesarskiego cięcia, jak stwierdzili lekarze, także nie miały wpływu na stan jej zdrowia. Zalecono jedynie, aby poród odbywał się nie w sposób naturalny, lecz przez cesarskie cięcie. W tej sytuacji prof. Dębski odmówił przeprowadzenia aborcji. Podobne stanowisko w tej sprawie zajął także prof. Jerzy Szaflik, krajowy konsultant w dziedzinie okulistyki. Podsumowując – skoro specjaliści z zakresu medycyny stwierdzili, że w przypadku Alicji Tysiąc nie zaszły okoliczności przewidziane prawem do skorzystania z możliwości aborcji, nie mogła z tego prawa skorzystać. Nie spotkała ją więc żadna niesprawiedliwość.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy